Recenzja restauracji: Oklava – „nie dla słabych”
Doskonała kuchnia turecko-cypryjska z kilkoma nowoczesnymi akcentami

Selin Kiazim był „fetowany w różnych rolach szefa kuchni i od tego czasu spędził czas poza niewolą, budując oddaną grupę fanów”, mówi Jay Rayner w The Guardian. Teraz, w swojej pierwszej stałej restauracji, czerpie ze swojego dziedzictwa turecko-cypryjskiego i dodaje „kilka nowoczesnych zwrotów akcji”.
Być może wróciła do swoich korzeni, „ale zrobiła to w modny, kreatywny sposób”, mówi Time Out. Małe talerze do dzielenia się łączą odważną kuchnię południowego regionu Morza Śródziemnego i bliskowschodni ogień z rozpryskami z innych części świata.
Pide faszerowana krótkim żeberkiem i żywym zielonym sosem chili „nie jest zbytnio dla słabych”, mówi Grace Dent w „Evening Standard”, a kalafior pieczony z chili, posypany grubo posiekanymi pistacjami, jest koniecznością.
Time Out koncentruje się na „wspaniałej” żabnicy pieczonej na węglu drzewnym z dodatkiem chili urfa i „genialnego” smażonego w głębokim tłuszczu kurczaka z chili i czosnku z okruchami za-atara.
„Turecki w inspiracji, ale lekki, świeży i milion mil od rzeczy, które możemy przypuszczać”, Oklava „nie zawdzięcza nic sklepowi z kebabami, a wiele Yotamowi Ottolenghiemu”, mówi Financial Times. Ale jest miejsce na ulepszenia. „Kombinacja małych talerzy, wszystkie indywidualnie doskonałe, prowadzi do zbyt częstego powtarzania tematu” – czytamy w artykule.
I choć nie ma wątpliwości, że Oklava „ma zalety”, mówi Rayner, w tej chwili jest to „raczej praca w toku niż gotowy artykuł”.