Recenzja Fairview, Young Vic: odważna, rozbrajająca sztuka
Kontrowersyjny, nagrodzony Pulitzerem program Jackie Sibblies Drury przybywa do Wielkiej Brytanii

Obsada Fairview w Young Vic
Marc Brenner
Ogłaszany często jako najbardziej kontrowersyjna sztuka roku, Fairview nie zawodzi. Jackie Sibblies Drury zdobyła w tym roku Nagrodę Pulitzera za dramat za fascynującą analizę wyścigu w Ameryce i sposób, w jaki jest on przedstawiany na scenie. Podejmując go dla Young Vic, Nadia Latif zadbała o to, aby serial był grany dla brytyjskiej publiczności, zachowując jednocześnie mocny cios.
Niewielki problem z Fairview polega na tym, że niewiele można na jego temat ujawnić bez psucia serialu. Spoilery dotyczą nie tyle fabuły; jest bardzo mało fabuły w sensie tradycji. Ale ponieważ spektakl składa się z trzech aktów, między którymi występują ogromne, nieoczekiwane zwroty akcji, trudno uniknąć wielkich odsłon.

Rozpoczyna się, podobnie jak setki innych programów, od bogatej, w tym przypadku Afroamerykanina, rodzinnego spotkania na kolacji z ważnej okazji. Są urodziny babci i poznajemy Beverly (Nicola Hughes), która zaprosiła wszystkich do swojego dość okazałego domu i jest na skraju załamania na myśl, że jej kolacja nie będzie planowana. Jej mąż, Dayton (Rhashan Stone), zawsze żartuje, łagodzi napięcie i robi wszystko, co w jego mocy, aby ją uspokoić. Mają niesamowitą córkę Keishę (Donna Banya) i oczekują na kolację kłopotliwej siostry Beverly (Naana Agyei-Ampadu) i spóźnionego brata.
Pierwszy akt sztuki składa się z kłótni i kłótni rodziny. Styl jest jednak niespokojnie radosny, jak sitcom, i nigdy nie jesteś do końca pewien, co w nim czujesz. Myślisz, że to jest ruch Drury'ego – wziąć szablon zwykle wypełniony białymi postaciami i zademonstrować, jak pasuje, a nie pasuje do innych. Ale ten pomysł wkrótce wywrócił się do góry nogami.

Następnie po raz drugi pokazuje nam się długą scenę otwierającą, w której postacie mimują, i słyszymy, odtwarzaną na niej, rozmowę o rasie między czterema białymi ludźmi. Donna Banya, która wraz z rozwojem spektaklu zyskuje coraz ważniejszą rolę, jest wybitna, a reszta obsady też nie słabnie, z niezaprzeczalnie wymagającym materiałem.
Ich wyczucie czasu i precyzja w synchronizowaniu sceny mimowej z odtwarzanym na niej utworem jest niezwykle imponujące. Ten drugi akt jest w równym stopniu niepokojący i niewygodny, i znowu myślisz, że to jest sedno sztuki. Ale Drury robi dwa dalsze, jeszcze bardziej uderzające zwroty, które najlepiej pozostawić do odkrycia widzom.
To bardzo śmiała produkcja, która prosi wielu widzów; wymaga przyjścia do teatru gotowego przyjrzeć się temu, jak postrzegasz rasę, a co najważniejsze, gotowego do słuchania. Przesłanie Drury'ego kończy się nie tylko kwestionowaniem uprzedzeń, ale także zrozumieniem, co to znaczy pisać lub tworzyć jako czarny artysta, czując się osaczonym przez kanon stworzony przez białych artystów. Przedstawia to, wielokrotnie demontując format sztuki, i trafia na coś zupełnie wyjątkowego.
Fairview będzie pokazywany na Młoda Vic do 23 stycznia.