Agonia Ukrainy: jak trzymać na dystans Rosję Putina
Pussy Riot pokazuje drogę: relacje w mediach społecznościowych to najlepsza odpowiedź na „niegodziwy problem” Kijowa

2014 AFP
KIEDY dochodzi do kryzysu w Kijowie i agonii na Ukrainie, słowo „kompleks” jest swobodnie rzucane przez ekspertów na całym świecie.
Jasne, Ukraina jest głęboko podzieloną mieszanką etniczną - ale szczerze mówiąc, nie aż tak mieszaną. Ponad trzy czwarte mieszkańców tego kraju to Ukraińcy, poniżej 18 procent to Rosjanie, a mniej niż pięć procent to osoby pochodzenia greckiego, tureckiego i żydowskiego.
Ukraina była jednym z najbogatszych, a czasem najbardziej niechętnych elementów ZSRR. Teraz Władimir Putin chce być partnerem jego postsowieckiego imperium poprzez unię celną, osłodzoną ofertą przecenowego rosyjskiego gazu.
W związku z tym prezydent Wiktor Janukowycz wybrał związek rosyjski przeciwko unijnej ofercie stowarzyszenia i hojnej umowie handlowej.
To, na co Janukowycz się nie targował, to nagromadzenie protestów, które powitałyby jego decyzję. W tym tygodniu doprowadziło to do toczenia bitew między policją stanową, która ucieka się do karabinów snajperskich i lekkich karabinów maszynowych, a protestującymi, którzy stają się coraz bardziej uzbrojeni. I 75 ofiar śmiertelnych.
Z wydarzeń z czwartkowej nocy jasno wynika, że siły MSW i policja nie mogą już utrzymać stolicy. Z dnia na dzień ustawili stanowiska snajperskie w workach z piaskiem na wyższych piętrach biura prezydenta, aby zająć ostatnią walkę.
Na ulicach aktywiści formowali „setki” – sotni – tradycyjne określenie oddziału kawalerii kozackiej. W protestach wyłoniły się inne grupy nacjonalistów, takie jak Patrioci Ukrainy, Trójząb i Biały Młot pod parasolem koalicji Prawego Sektora.
Niektórzy wywodzą swój rodowód z czasów wojny nacjonalisty Stepana Bandery, który ogłosił niepodległość zachodniej Ukrainy, gdy wojska sowieckie wycofały się w 1941 roku – tylko po to, by zostać schwytanym i uwięzionym przez najeźdźców niemieckich.
Romano Prodi, były przewodniczący Komisji Europejskiej i były premier Włoch, w czwartek ostro potępił używanie przez protestujących siły ognia i przemocy. New York Times , ale przekonująco argumentował, że to nie jest wymówka dla Janukowycza, by wezwać swojego przyjaciela Putina o pomoc, wysyłając rosyjskie siły zbrojne.
Prawdopodobnie tak samo zgubne dla Janukowycza byłoby porządkowanie we własnej armii, tradycyjnie neutralnej, w przeciwieństwie do policji i sił bezpieczeństwa.
W ciągu ostatnich trzech miesięcy zmieniał stanowiska w naczelnym dowództwie armii, aby przygotować swoich ludzi na miejsce, gdyby zdecydował się wprowadzić stan wojenny. Ale armia ukraińska, synonim korupcji i przekupstwa, kiedy została rozmieszczona wraz z siłami NATO w misjach pokojowych na Bałkanach, jest głęboko podzielona. Uważa się, że rozdzieliłby się, gdyby został wysłany na ulice, a nawet połowa trafiłaby do protestujących.
W nowym żargonie geopolitycznym pojawiają się „złe problemy” – to znaczy problemy bez rozwiązania – oraz „skomplikowane łamigłówki”, które mogą mieć jakieś wyjście, jakkolwiek zawiłe i trudne się okazuje. Ukraina w ten weekend balansuje między nimi.
Wygląda na to, że Janukowycz zaoferował trochę wytchnienia dzięki oferowanie wyborów . Ale zwykłe powtórzenie tego, co wydarzyło się w 2010 roku – wybory wygrał Janukowycz – nie wystarczy. Konieczny jest całościowy przegląd konstytucyjny z zagwarantowaną reprezentacją i prawami mniejszości i partii.
Musi być też deklaracja o nieingerencji z Moskwy, Waszyngtonu i Brukseli. W międzyczasie ministrowie spraw zagranicznych Europy, pod przewodnictwem Laurenta Fabiusa z Francji i Radisława Sikorksy z Polski, muszą trzymać się w Kijowie, tak jak mają znaczną część tego tygodnia, całkiem dosłownie.
Mimo całej afery pozycja Władimira Putina nie jest tak silna, jak mogłoby się wydawać. To nie jest jak Praga w 1968 czy Gruzja w 2008, kiedy Moskwa mogła rozmieścić swoje kolumny czołgów prawie bez uprzedzeń. Biorąc pod uwagę chroniczny stan separatystów i islamistów na Kaukazie, nie wspominając o problemach bezpieczeństwa wewnętrznego Putina, rosyjska ingerencja wojskowa jest z pewnością nierealistyczna.
Ukraina jest teraz w szponach samozapłonu komunalnego – nowoczesnych wersji żakierii (średniowiecznych buntów chłopów francuskich) – w ponad pół tuzinie głównych ośrodków, których rosyjska armia nie byłaby w stanie kontrolować, nieśmiała ponad 100 000.
Ale największe ostrzeżenie dla Putina, dlaczego to nie jest Praga '68 lub Gruzja '08, jest wymownie udzielone przez Marię Alyochinę, członkini założycielki Pussy Riot, o jej aresztowaniu w Soczi, opublikowanej dziś w New York Times.
„W tym tygodniu w Soczi, Nadieżda Tołokonnikowa, inna członkini Pussy Riot, i ja byliśmy trzykrotnie zatrzymywani, a następnie, w środę, zaatakowani przez kozackich (tym razem prorosyjskich) milicjantów z biczami i gazem pieprzowym. Pan Putin nauczy cię, jak kochać ojczyznę.
Wizerunki punkowych rockmanów zaatakowany przez Kozaków dzierżących baty stał się wirusowy na YouTube i w mediach społecznościowych, podobnie jak nagrania krwawych demonstrantów w Kijowie i snajperów z karabinami maszynowymi. Putin i Janukowycz powinni wiedzieć, że stoją przeciwko temu.