Recenzja Hansarda: mroczny komiczny sparing
Hansard, Teatr Narodowy: mroczny komiczny sparing

Alex Jennings i Lindsay Duncan w Hansard
Katarzyna Ashmore
★★★
Nie pozwól, by nazwa cię rzuciła; to nie jest tak naprawdę sztuka o polityce. Akcja rozgrywa się w 1987 roku i opowiada o fikcyjnym ministrze torysów w rządzie Thatcher, który wraca do domu do swojej żony i toczy wszechmocną kłótnię. Pomyśl o szykownym, brytyjskim, Kto się boi Virginii Woolf?
Przynajmniej tego można by się spodziewać po ustawieniu, ale ostatecznie nowa gra Simona Woodsa nie do końca spełnia te wysokie standardy. Chociaż sprawia, że publiczność ryczy ze śmiechu, nierówne tempo oznacza, że zbyt długo czekamy na ostateczną, dramatyczną wypłatę.

Robin Hesketh (Alex Jennings) wraca do swojego domu w Cotswolds z Westminster w tygodniu, w którym rząd uchwalił sekcję 28 – osławioną poprawkę zakazującą szkołom i radom lokalnym promowania homoseksualizmu i wywołała masowe protesty.
Jego żona, Diana, w ciągu 30-letniego małżeństwa tak bardzo rozczarowała się polityką męża, że zawzięcie przebija ich – i jego – przy każdej okazji. On tymczasem bezlitośnie próbuje się jej wytłumaczyć, jakby w bolesny protekcjonalny sposób wprowadzał w cykl wykładów o polityce, cały czas zarzucając jej, że jest po prostu zbyt psychiczną osobą.
Ponury, komiczny sparing, który składa się na trwającą tylko półtorej godziny i bez przerw, ma złote momenty. Diana (Lindsay Duncan) wskazuje aż nazbyt znajomy problem z brytyjską polityką, kiedy mówi, że nienasyconym pragnieniem tego kraju jest być pieprzonym przez starego Etonianina. Jednak skryptowe dowcipy o czytaniu Guardiana i typach teatralnych są trochę nużące.

W miarę rozwoju sztuki w każdym zakątku tego małżeńskiego domu odkrywane są tajemnice, podczas gdy para powoli przygotowuje Krwawe Mary i gotuje tosty na Adze.
Argument, który zaczyna się jako polityczny, wkrótce zwraca się do niezliczonych przestępstw w związkach popełnionych lub postrzeganych przez parę na przestrzeni lat. Ale Woods ugrzęzł w jednoliniowcach i dotarcie do rewelacji zajmuje zbyt dużo czasu. A kiedy wrota powodziowe w końcu się otwierają, wszystko dzieje się zbyt szybko, by publiczność mogła w pełni przetrawić i docenić.
Emocjonalny punkt kulminacyjny tej historii jest jednak potężny i stanowi pokaz umiejętności zarówno Jenningsa, jak i Duncana, którzy są nienagannie obsadzeni. Pod kierownictwem Simona Godwina, w ciągu niecałego uderzenia przemieniają się od miażdżącego dowcipu do przytłaczającego smutku, pozostawiając niezatarte wrażenie.
Hansard ma satysfakcjonujący i skłaniający do refleksji finał. Szkoda tylko, że nie do końca udaje mu się utrzymać publiczność, gdy się tam dostanie.
Hansard będzie występował w Teatrze Narodowym do 25 listopada. Bilety tutaj .