Paul Dacre: wyrachowany i świętoszkowaty
Atak redaktora poczty na sędziego Eady'ego to nic innego jak apel o pozwolenie na dalsze publikowanie kłamstw

Paul Dacre, redaktor naczelny Codzienna poczta , skutecznie argumentował, że demokracja może się załamać, a gazety takie jak jego mogą zbankrutować, jeśli nie pozwolą im – bez odwetu i kary – dalej publikować kłamstw.
Taki wniosek można wyciągnąć z wczorajszego przemówienia Dacre na konferencji Society of Editors w Bristolu.
Atakowanie orzeczenia pana sędziego Eady'ego, że Wiadomości ze świata naruszył prawo do prywatności szefa Formuły 1, Maxa Mosleya, publikując szczegóły jego pięciogodzinnej orgii S&M, Dacre powiedział: „Jeśli masowo nakładane gazety, które oczywiście poświęcają również sporo miejsca na raportowanie i analizę spraw publicznych, nie mają wolności pisania o skandalach, wątpię, czy utrzymają swoje masowe obiegi z oczywistymi niepokojącymi implikacjami dla procesu demokratycznego”.
Opisując uznane upodobania seksualne Mosleya jako „zboczone, zdeprawowane, samo zniesienie cywilizowanego zachowania, którego prawo ma być zabezpieczeniem”, Dacre przekonywał dalej, że pan Eady „raz po raz podlega klauzuli prywatności Ustawa o prawach człowieka, wymierzona przeciwko gazetom i ich odwiecznej wolności ujawniania moralnych niedociągnięć osób na wysokich stanowiskach”.
Te wypowiedzi brzmią wzniosłe i publiczne; ale ich wzniosły ton moralny jest w wyraźnym kontraście z praktyką prasy, nie tylko w przypadku własnej gazety Paula Dacre'a.
Powodem, dla którego Justice Eady znalazł Maxa Mosleya, było to, że… Wiadomości ze świata opublikował wstrętne i nie do obrony kłamstwo. Gazeta twierdziła, że sesja S&M Mosleya zawierała elementy nazistowskiego odgrywania ról i że wyśmiewała Holokaust i jego ofiary. W swoim orzeczeniu pan Eady nie znalazł „żadnych dowodów na to, że zgromadzenie... miało być inscenizacją nazistowskiego zachowania lub przyjęciem jakiejkolwiek z jego postaw. Nie widzę żadnych podstaw dla sugestii, że uczestnicy wyśmiewali ofiary Holokaustu”.
Po rozprawie sądowej Max Mosley ogłosił, że założy fundusz, aby pomóc mniej zamożnym ludziom w podjęciu kroków prawnych przeciwko gazetom, które naruszały ich prywatność. Powiedział: „Nauczyłem się z pierwszej ręki, jak niszczycielska może być inwazja na prywatność i jak łatwo dokumenty takie jak Wiadomości ze świata zniszczą życie, wiedząc, że niewiele ich ofiar ośmieli się je pozwać. Chcę zachęcić do zmiany tej praktyki”.
W tych obserwacjach Max Mosley z pewnością ma pewniejszą sprawiedliwość po swojej stronie niż Paul Dacre w swoich świętoszkowatych i wyrachowanych moralizatorstwach.
Podwyższony ton moralny Dacre kontrastuje z praktyką Codzienna poczta
Każdy, kto był przedmiotem relacji w gazetach, wie, że rutynowo, bezwstydnie publikują kłamstwa i nie bojąc się odwetu czy kary, nie przejmują się konsekwencjami ich nieprawdy dla życia ich ofiar. Żaden przypadek nie dowiódł tak obszernie tej obojętności niż traktowanie rodziców McCanna w związku z uprowadzeniem ich córki Madeleine.
Czy jakiekolwiek kłamstwo może być bardziej obrzydliwe i obrzydliwe niż twierdzenie, bez żadnego powodu lub dowodu, że rodzice dziecka byli winni jego zniknięcia i/lub śmierci? Gazety Express Group, które przez wiele miesięcy czerpały zyski z handlu tą okropną fikcją, w pełni zasłużyły na kary wymierzone w sądzie, gdy McCannowie pozwali.
Prawda jest taka, że nasza prasa krajowa jest instytucją zdegradowaną - taką, która z coraz większą desperacją handluje degradacją, gdy jej dochody spadają. Jeśli gazety stracą swój masowy nakład, jak obawia się Paul Dacre, poniosą tylko los, na który w pełni zasługują.