Oblix: Pieczeń z widokiem
W Oblix na 32. piętrze najwyższego budynku w Londynie jest nowe niedzielne menu pieczeni

James Morris
Przyjemność płynąca z jedzenia w restauracji zależy od wielu rzeczy, z których tylko jedną jest jakość jedzenia. Swoją rolę odgrywa serdeczność – lub inaczej – usługi, podobnie jak atmosfera pokoju i wydźwięk nastroju gościa. Spóźniony pociąg, sfatygowany palec u nogi lub nieodwzajemniony telefon mogą zepsuć posiłek tak samo, jak rozgotowany stek.
Oblix, na 32. piętrze Shard, niedaleko London Bridge, musi zmagać się z jeszcze jedną wielką niewiadomą: pogodą. Atmosfera wewnątrz restauracji jest ściśle związana z atmosferą na zewnątrz i pokazem, jaki daje na oknach sięgających od podłogi do sufitu.
Byłem już raz w Shard, w ponury, zimowy dzień z niskimi chmurami, zacinającym deszczem i połamanymi parasolami. Widok z tarasu widokowego był mniej niż inspirujący. Tym razem jednak wyszedłem z windy i zobaczyłem obraz błękitnego nieba, jasnego słońca i pary starych dwupłatowców przemykających wśród puszystych białych chmur. Byłem więc predysponowany do cieszenia się nowym niedzielnym menu pieczeni Oblix, które uwalnia swoich wysokiej klasy szefów kuchni na rynek zdominowany przez tanie pieczone mięsa, wiejskie puby i domowych kucharzy.
Kuchnia znajduje się pośrodku restauracji, a stoły są ustawione wokół niej, z boku, więc nie ma kłótni o to, kto zagląda do środka, a kto wychodzi. Dobrze mierzymy nasze przybycie, zajmując miejsce przy oknie w północno-zachodnim rogu pokoju, z widokiem na rzekę i miasto.
Ponieważ jest niedzielna pora lunchu, Krwawa Mary wydaje się być odpowiednim początkiem postępowania, zanim wybierzemy butelkę beaujolais z dolnych części listy win o wysokich cenach. „To dobry stosunek jakości do ceny”, mówi sommelier z pewnym powątpiewaniem, zanim pochwalił jego „nuty zwierzęce”. Z perspektywy czasu może to nie była pochwała.
Reszta obsługi jest entuzjastyczna, niemal bezczelna, co sprawia, że popołudnie jest przyjemne. Jedzenie znajduje się gdzieś pomiędzy wyluzowanym pubem a wyśmienitą kuchnią, i przeważnie ląduje z pewnością siebie. Zwłaszcza pieczone prosię jest ładne na talerzu i daje radość z jedzenia. Trzy ciasno zwinięte roladki z delikatnej wieprzowiny, topniejącego tłuszczu i skwarki zapewniają cudowną mieszankę soczystości i chrupkości.

Inną atrakcją, co dziwne, jest dodatek marchewki, który jest smaczniejszy niż w przypadku warzyw korzeniowych. Są też całkiem piękne, ich różne odcienie żółci, pomarańczy i bordo błyszczą pod słodką, maślaną glazurą, która może tłumaczyć ich bardziej wytworność. Pieczone ziemniaki są mniej kuszące – zbyt chrupiące i odpowiednie dla własnego dobra – ale kolejny zwycięzca to puree chrzanowe, również posmarowane masłem.
Menu deserów zmienia się na lepsze. Z braku lepkiego puddingu toffi czy czekoladowego brownie, wybieram coś, co wydaje się najbardziej zbliżone: orzech pekan i tabliczkę czekolady z chrupiącymi lodami bourbon. Jest lżejszy i bardziej musowy, niż się spodziewałem, i tęsknie patrzę przez stół na bułeczki z gruszką i czekoladą parzone, które mają wagę i wydajność porządnego puddingu po pieczeniu.
Gdy kończymy posiłek, tor lotu się zmienia, a dwupłatowce są zastępowane przez strumień samolotów lądujących na Heathrow. Zbliżają się od północy, skręcając w prawo nad St Paul's, ich brzuchy przechylają się w naszą stronę, potem przez Tamizę, mijając Tate Modern, Houses of Parliament i London Eye.
Niektórzy z gości schodzących nad miasto, ustawiający swoje stoliki z tacami do pozycji pionowej, bez wątpienia będą szukać niedzielnej pieczeni podczas swojego pobytu w Anglii. Czy powinni przybyć do Oblix? Mogą znaleźć bardziej autentyczne oddanie wielkiej brytyjskiej tradycji gdzie indziej, ale nie znajdą jej w lepszym widoku.