Gordon Brown: od „toksycznego socjopaty” do „człowieka substancji”
Komentatorzy polityczni zrewidują swoje opinie o byłym premierze, kiedyś nazwanym „tyranem z wielkim ego”

Mark Runnacles/Getty Images
Rezygnacja Gordona Browna z parlamentu skłoniła go do bardziej życzliwej oceny jego kariery i osobowości niż w czasie pełnienia funkcji premiera.
Brown oficjalnie ogłosił swoje plany ustąpienia w następnych wyborach w swoim okręgu wyborczym Kirkcaldy zeszłej nocy. Stojąc z żoną Sarah i dwoma synami Johnem i Fraserem, opowiadał o utracie pierwszego dziecka Jennifer wkrótce po urodzeniu i ujawnił, że problemy ze wzrokiem na Downing Street są poważniejsze, niż wcześniej przyznawał. Wygląda na to, że w ciągu ostatnich czterech lat gazety złagodniały w stosunku do Browna, a niektórzy komentatorzy polityczni wzywali do ponownej oceny jego kariery. Oto, co mówili wtedy i teraz:
Codzienna poczta
Codzienna poczta Richard Littlejohn nigdy nie był wielkim fanem Browna. W 2010 roku opisał premiera jako „toksyczną wytwór narcyzmu, nagiej ambicji, złośliwości, zastraszania, patetycznej i bulgoczącej urazy, z temperamentem użalania się nad sobą i żółtą smugą na szerokości zatoki Firth of Forth”. Określając go również jako „socjopata”, który „nienawidzi wszystkich”, Littlejohn określił swoją rezygnację po wyborach w 2010 r., co przez niektórych było postrzegane jako próba zerwania rozmów między liberałami i torysami, jako „ponad oburzające” i „skandaliczne”. kawałek partyjnego interesu politycznego”.
Ale dzisiaj Poczta Quentin Letts mówi, że Brown ma „ogromne mocne strony, które dorównują jego tragicznym wadom”. Brown „z pewnością zasługuje na uznanie” za uratowanie Wielkiej Brytanii przed rozpadem na początku tego roku, mówi Letts. „Było coś w tym ciemnowłosym Szkocie, co było dziwnie przekonujące, coś, co powinno sprawić, że powstrzymamy się przed odprawą” – mówi Letts. „Był złożony, głęboki, nieszczęśliwy jak symfonia Rachmaninowa. Nie wielki premier, nie. Ale fascynujące studium człowieka.
Codzienny Telegraf
„Świat Browna zawalił się wokół niego”, kiedy ustąpił w maju 2010 r., Daily Telegraph's Gordon Rayner powiedział w tym czasie. „Zaledwie 24 godziny po tym, jak stanął wyzywająco przed numerem 10, aby ogłosić możliwą koalicję Labour-Lib Dem, jego parlamentarzyści opuścili go tłumnie, pozostawiając Browna całkowicie pokonanego”.
Dziś, Tim Stanley mówi, że Brown zasługuje na „ponowną ocenę”. Brown przewyższył swoich następców pod względem politycznej zdolności do „odwoływania się do wnętrzności”. Jego spuścizna inspiruje debatę, która, jak mówi Stanley, jest zwykle „znakiem treści”. Dla kontrastu, Stanley sugeruje, że David Cameron może całkowicie zniknąć z życia publicznego, gdy porzuci politykę. „Ed Miliband, jak można podejrzewać, będzie miał drugą karierę jako aktor komediowy na statku wycieczkowym. Clegg może przedstawić pogodę. Żaden z tych mężczyzn, którzy są obecnie u władzy, nie robi tak dużego wrażenia, jak Gordon Brown, gdy już go nie ma. Jest gigantem. Wielu z nich było Pigmejami.
Opiekun
Polly Toynbee namawiała Gordona Browna do ustąpienia w maju 2009 roku. Obwiniała go osobiście za uczynienie „bogatych bogatszymi, a biednych biedniejszymi” i powiedziała, że brakuje mu niemal każdego atrybutu, jakiego potrzebuje przywódca. „Naturalne interesy jego trującego wewnętrznego kręgu zostały wystawione na światło dzienne; ale jednocześnie brakuje mu niezbędnej politycznej przebiegłości przywódcy - powiedziała. „Wielu miało nadzieję, że koniec rywalizacji z Blairem sprawi, że Brown odrzuci swoje myrmidony. Nie zrobił. W przepychankach między lepszym a gorszym człowiekiem zbyt często wygrywał słabszy człowiek.
Pisząc dziś w The Guardian, Jonathan Freedland opisuje Browna jako „wielką bestię, wybitną postać w laburzystów i brytyjskiej polityce od prawie dwóch dekad”. Freedland może słusznie twierdzić, że uratował funta, globalny system finansowy i związek. „Blair rzeczywiście był zwycięzcą, charyzmatyczną twarzą New Labour, zwycięską w trzech wyborach. Ale jego epitafium na zawsze będzie Irakiem. Wielkim zwrotem akcji w ich trwającej od dziesięcioleci rywalizacji jest to, że w końcu może to być płyta Browna, która wygląda na silniejszą.
Czasy
Mateusz Parris nie był pod wrażeniem Browna po jego pierwszej konferencji partyjnej jako premier w 2007 roku. „Nowa era Gordona Browna narodziła się w zeszłym tygodniu w Bournemouth” – napisał. – Odsuń zasłony, które strzegą dzisiejszego Czarnoksiężnika z Krainy Oz, a znajdziesz sprytnego, ale pozbawionego wyobraźni dwudziestowiecznego polityka Partii Pracy: łobuza z wielkim ego, z żółtą smugą i nic do powiedzenia. Ilekroć nadchodzą wybory, w zeszłym tygodniu podczas każdej morskiej bryzy w Bournemouth szeptano wiadomość dla konserwatystów zgromadzonych teraz w Blackpool: ten człowiek, ten rząd, jest taki do pokonania.
Dzisiejsze Czasy przywódca mówi, że historia może być łagodniejsza w ostatecznym osądzie pana Browna. Gazeta obwinia go o załamanie systemu kredytowego, ale twierdzi, że na szczycie G20 w 2009 roku pobudził także opieszałą międzynarodową reakcję na kryzys finansowy. - Testem będzie to, czy mądrze korzysta z wolności i autorytetu starszego męża stanu, jak to zrobił sir John Major, czy też je marnuje, jak Tony Blair. Emerytura może bardziej odpowiadać panu Brownowi niż najwyższe stanowisko w historii.