„Demokratyzowanie prawa do lenistwa”: wzrost popularności aplikacji spożywczych
W zeszłym roku pojawiły się aplikacje spożywcze na żądanie, których dostawa trwa zaledwie dziesięć minut

„Obstawianie na leniwego funta”: aplikacje na żądanie rozkwitły w ciągu ostatniego roku
Firmy, które dostarczają artykuły spożywcze na żądanie w ciągu zaledwie dziesięciu minut, powstają w całej Wielkiej Brytanii i otrzymują miliony inwestycji. Ale co możemy stracić, nigdy więcej nie wyskakując po mleko, pyta Harry Wallop.
Pewnego piątkowego popołudnia w maju 40-letni Glenn Cobane, który mieszka z żoną i dwoma kotami w Salford, zrobił zakupy spożywcze: bochenek chleba, banany, awokado, karmę dla kotów, czekoladowe ciasteczka i kilka puszek piwa. Zamiast iść do pobliskiego sklepu na rogu lub iść milę do dużego Tesco Extra, zamówił z nowej aplikacji o nazwie Weezy. Złożył zamówienie o 14.19. Właśnie wysłałem zamówienie, napisałem e-mail i dotarło, mówi. Jest 14.27 i stoję na jego progu obok kuriera.
Dlaczego nie wpaść do Costcuttera, którego widzę z jego ogrodu? Aplikacja ma lepszy wybór. Ma karmę dla kotów i, co ważniejsze, piwo, mówi Cobane, śmiejąc się, wyciągając puszki Marble, lokalnego naparu, którego nie można kupić w sklepiku na rogu. Planuję kontynuować pracę z domu, więc będę polegać na tych usługach – to po prostu dużo łatwiejsze. Cobane pracuje w branży budowlanej i raz na dwa tygodnie zamawia online w Tesco lub Sainsbury's, ale często kończy mu się świeże jedzenie lub piwo. Od października nie byłem w prawdziwym supermarkecie. Mam nadzieję, że nie wrócę tak długo, jak to możliwe. Z powodu Covida? Bo to jest nudne i czasochłonne, a wiesz, robię to od 25 lat. Wzrusza ramionami. Obejmuję przyszłość.
W ciągu ostatniego roku powstało co najmniej dziesięć różnych firm spożywczych na żądanie, których nazwy brzmią jak inne krasnoludy Królewny Śnieżki: Weezy, Jiffy, Dija, Zapp, Fancy, Getir i Gorillas. Wszystkie mają odważny, jasny branding; wszyscy wynajmują młodych kurierów jeżdżących na e-rowerach, rowerach lub hulajnogach; wszystko obiecuje dostarczyć w ciągu kilku minut. Wynajmują mini-magazyny, głównie w Londynie, ale także w Brighton, Bristolu, Cambridge, Birmingham, Leeds, Liverpoolu i Manchesterze. Znane supermarkety ścigają się, by zdobyć ten sam rynek: zarówno Sainsbury’s, jak i Tesco testują szybkie usługi. Pomimo istnienia zaledwie kilku miesięcy, niektóre z nowych firm zebrały oszałamiające sumy od firm venture capital; według jednego z szacunków od początku pandemii inwestycje wyniosły 9,8 miliarda funtów.
Jedna z inwestorów, Ophelia Brown z Blossom Capital, mówi: Uważamy, że Dija [marka, którą wspierała] może być warta 100 miliardów funtów. (Tesco – założona w 1919 r. i mająca 4500 sklepów na całym świecie – jest warta 17 miliardów funtów. Dija zaczęła dostarczać artykuły spożywcze w marcu i ma 24 sklepy.) Nie jest samotną fantazją – wielu uważa, że przemysł spożywczy wkrótce przeżyje rewolucję; tak samo transformujące, jak wtedy, gdy Towarzystwo Spółdzielcze otworzyło sklep samoobsługowy w Londynie w 1948 roku, pozwalając kupującym wybierać własne produkty z półki, zamiast czekać na sklep spożywczy za ladą.
Pomysł jest już popularny w innych krajach. Według Turancan Salur, dyrektora generalnego Getir UK, Getir, turecka firma działająca obecnie w Londynie, każdego miesiąca składa zamówienia w tureckich miastach od 2015 roku. Mówi: Demokratyzujemy prawo do lenistwa. Częściowo podsycane pandemią miliony osób kupują żywność online. Według firmy badawczej Kantar, w lutym 2020 r. tylko 7,40 GBP z każdych 100 GBP wydanych na artykuły spożywcze w Wielkiej Brytanii zostało kupione przez Internet. Do lutego tego roku było to do 15,40 funtów. Pokolenie zmian wciśnięte w rok.
Kristof Van Beveren, 38-letni inżynier, belgijski inżynier, który wraz z byłym zwycięzcą Oxford University Boat Race Alecem Dentem, lat 31, założył Weezy drugie przejście z trybu online na usługę na żądanie. Van Beveren mówi szybko, gdy on i Dent oprowadzają mnie po jednym z londyńskich magazynów Weezy'ego. Oboje noszą różowe bluzy sygnowane logo firmy. Jeśli weźmiesz europejskie artykuły spożywcze, jest to biznes warty wiele bilionów dolarów, mówi Van Beveren. Czy to nie dziwaczne, że mógłby zdobyć znaczną część tego rynku? Wcale nie, mówi. Artykuły spożywcze są uniwersalne: każdy musi jeść. Twój typowy start-up technologiczny, który pojawia się w Londynie, trafia do bardzo wąskiej publiczności: wczesnych użytkowników, milenialsów. Nasi klienci są na całym świecie i mają od 15 do 85 lat.
Wielu użytkowników zwraca uwagę, że cotygodniowy sklep wymaga planowania. Aplikacja nie. Rzeczywiście, większość naszych zakupów spożywczych nie jest planowana. Kantar szacuje, że 63% wszystkich naszych zakupów spożywczych to coś, co nazywamy sklepem z koszykiem – paczka ciastek w porze lunchu lub doładowanie w sklepie na rogu na mleko i bułki – a nie duże cotygodniowe wycieczki lub planowane zakupy online . Czy te start-upy mogą uzyskać całe 63%? Jest to wysoce nieprawdopodobne, ale, jak mówi Matt Botham, analityk w Kantar: Obstawiają leniwego funta. Dent twierdzi jednak, że to błędne przekonanie, że sklep spożywczy na żądanie polega po prostu na sprzedawaniu piwa i chipsów pijanym ludziom o 22:00. W rzeczywistości 50% tego, co sprzedajemy, jest świeże. Następnym krokiem jest zaproponowanie ludziom propozycji przepisów na gotowanie od podstaw.
Jeden rywal idzie dalej w swoich ambicjach. Gdybym miał spojrzeć 100 lat wstecz, gdybyście chcieli wody, większość gospodarstw domowych w naszym kraju musiałaby wziąć wiadro i udać się do lokalnego źródła wody, mówi Vladimir Kholyaznikov, który urodził się na Białorusi i jest w Londynie, aby założyć Momencik. Teraz masz w mieszkaniu rury, które dostarczają wodę na żądanie. Dostawa artykułów spożywczych będzie to powielać. Na razie jego strategią jest skierowanie do młodych dorosłych przecenionych lodów za pomocą mikroinfluencerów na Instagramie. Odwiedziłem jego magazyn w łuku kolejowym w Waterloo. Sąsiadem Jiffy jest Getir. Z tyłu łuków znajdują się Dija i Zapp. Im więcej konkurentów na początku, tym lepiej – mówi Cholyaznikov. Edukuje klienta, że istnieje taka alternatywa.
Obecnie Jiffy ma sześć sklepów w Wielkiej Brytanii. Oprócz biurka Waterloo One to duża chłodziarka, zamrażarka i półki na około 900 różnych przedmiotów. Asortyment wkrótce powiększy się do 1500 – tyle samo, co mały Lidl. Duży supermarket ma 30 tys. W sklepie Jiffy jest ośmiu pracowników: czterech jeźdźców w bluzkach w kolorze acid blue, dwóch zbieraczy, kierownik zmiany i kierownik. Kiedy nadejdzie zamówienie, z komputera kierownika rozlega się dźwięk klaksonu, a zamówienie jest wysyłane do aplikacji na telefonie odbierającego, informując o położeniu każdego przedmiotu na półce. Pędzą z wózkiem, wkładając przedmioty do papierowej torby, zanim przekażą ją rowerzystom.
Chociaż strona Jiffy'ego obiecuje zakupy w 15 minut, składając zamówienie, otrzymujesz szacunkowy czas dostawy, który może wynieść ponad 20 minut, jeśli mieszkasz daleko od sklepu. 19-letnia Josephine Henry, studentka i matka ośmiomiesięcznego Jadena, mieszka w pobliżu stacji Victoria. Zamówiła trzy opakowania Ben & Jerry’s w cenie 8,22 funta. Rozbawiona tym, że przyłapano ją na kupowaniu niczego poza lodami, mówi, że Jiffy i Getir są często bardziej wartościowi niż supermarket. Na razie Jiffy oferuje bezpłatną dostawę. Weezy kosztuje 2,95 GBP, Zapp 1,99 GBP, ale oba oferują bezpłatną dostawę przy zamówieniach powyżej 30 GBP. Ceny produktów są w większości zgodne z Tesco Express lub Sainsbury's Local, które są o 8-9% droższe niż standardowe Tesco lub Sainsbury's. Wcześnie rano, jeśli nie mam siły iść do sklepu lub Jaden jest wybredny i nie mam nikogo, kto mógłby pójść do sklepu dla mnie, otrzymuję to w aplikacji. To po prostu łatwiejsze.
Jest wielu potencjalnych klientów, dla których zaglądanie do lokalnych sklepów jest trudne. Steve O’Hear, 45, niedawno dołączył do Zapp jako szef strategii. Ma dystrofię mięśniową i porusza się na wózku inwalidzkim. Dla mnie, kiedy jesteś niepełnosprawny, robienie rzeczy dla siebie jest super-wzmacniające. Był już wielkim klientem internetowym, ale usługa, która może wypełnić luki między planowanymi zakupami, może potencjalnie zmienić grę. Dodaje, że fioletowy funt jest ogromny, odnosząc się do wydatków konsumenckich osób niepełnosprawnych.
Ale czy te aplikacje mogą sprawić problem sklepikarzom na zmagającej się z problemami brytyjskiej ulicy handlowej? To prawda, że przez ostatni rok dobrze radziły sobie lokalne sklepy. Ale 20 lat temu w Wielkiej Brytanii było ponad 55 000 sklepów ogólnospożywczych; obecnie jest ich mniej niż 47 000. To zmartwienie, mówi 39-letni Rav Garcha, który prowadzi pięć narożnych sklepów w Midlands, założonych przez swojego ojca. Nie jest przeciwny zakupom internetowym – zaczął robić dostawy online ze swoich sklepów podczas pandemii, zapisując się na platformę o nazwie Appy Shop, do której dołączyło wiele lokalnych sklepów. Ale Garcha denerwuje się konkurencją ze strony ciemnych sklepów. W tej chwili są magazynami, ale co powstrzyma ich przed działaniem w garażu, przedpokoju lub szopie? Właśnie o to naprawdę się martwię. To wszystko jest takie bez twarzy. Bycie lokalnym biznesem ma znaczenie.
Babita Sharma jest autorem Sklep na rogu , po części historia sklepu spożywczego w Wielkiej Brytanii, a po części wspomnienie o dorastaniu w jednym w Reading. Sklepy na rogu mają swoje miejsce w sercach ludzi, ponieważ każdego dnia za ladą pojawia się rozpoznawalna twarz, kiedy idziesz kupić swój kufel mleka. Nie jest jednak pesymistką. Nowi gracze na rynku mogą początkowo stanowić dla nich zagrożenie, ale jest mało prawdopodobne, aby był to ostatni gwóźdź do trumny dla sklepów narożnych, ponieważ w przeszłości okazali się tak odporni.
W Salford większość jeźdźców to ludzie młodzi. Sean Holehouse ma 19 lat, ale pracował już dla Amazon, fabryki Kellogga i UberEats, która dostarcza jedzenie do restauracji. UberEats – możesz pracować tylko wtedy, gdy ludzie są głodni: rano, kolacja, herbata. Tutaj płacę za godzinę. Mówi, że lubi jeździć na rowerze, ale przede wszystkim lubi pensję. Szacuje, że zarabiał 150 funtów tygodniowo pracując dla UberEats, gdzie jeździł na rowerze pedałowym; teraz może korzystać z e-rowerów Weezy i zarabia 10 funtów za godzinę. Za ostatni tydzień zapłaciłem 650 funtów. Tydzień wcześniej dostałem 480 funtów. Wszystkie marki na żądanie zdecydowały się zatrudnić zbieraczy i kierowców jako właściwych pracowników, a nie pracowników gig-economy, płacąc głównie od 10 do 11 funtów za godzinę. Ale jak długo firmy mogą sobie pozwolić na płacenie premii przewyższającej branżę supermarketów, gdzie praca na najniższym poziomie jest za płacę minimalną: 6,56 funta dla 19-latka, 8,91 funta dla osób powyżej 23 roku życia?
Podczas gdy inwestorzy wciąż się gromadzą, nie jest pewne, że te usługi przyniosą zysk. Supermarkety generują 3 lub 4 funty zysku za każde 100 funtów, które sprzedają, i mają trudności z tym, aby dostawy online były opłacalne ze względu na koszty kompletacji, dostawy i chłodni. Ale analitycy twierdzą, że tak jak w przypadku większości start-upów technologicznych, zysk nie jest bezpośrednim celem tych aplikacji: budować duże, zdobywać wielu klientów, a następnie skoncentrować się na osiągnięciu zysku o kilka lat, mówi Thomas Brereton z GlobalData. Ciemne sklepy są tańsze w wynajmie niż lokale przy głównych ulicach, a klienci na żądanie wydają się wydawać więcej na sklep niż w sklepie spożywczym. Strategia to: wyższy obrót na klienta, niższe koszty na metr kwadratowy.
Supermarkety są w pełni świadome zagrożenia. Sainsbury's założył w 2017 r. Chop Chop, który dostarcza jedzenie rowerem w ciągu godziny za 4,99 funta. Kilka tygodni temu Tesco ogłosiło własny proces próbny w Wolverhampton: Tesco Whoosh, z wysoką opłatą za dostawę w wysokości 5 funtów przy zamówieniach powyżej funtów 15, 7 funtów na mniejsze. Większość, w tym Waitrose, Aldi, Co-op i Morrisons, podpisała umowę z Deliveroo, płacąc jej nieujawnioną część każdego zamówienia.
W zeszłym miesiącu wypróbowałem aplikacje dostępne w mojej dzielnicy w Londynie i okazało się, że są one niesamowicie sprawne. Dija i Weezy przybyli w ciągu 11 minut. Jestem pod takim wrażeniem, że kiedy moje dzieci skarżą się, że pójdą drogą, aby dostać śniadanie następnego dnia i czekoladę w nagrodę, mówię im, że dostaniemy ją z aplikacji. Zamawiam na Getirze, który ostrzega mnie, że szczyt w piątek wieczorem może zająć 20 minut. To trwa 52. Czekając na mojej ulicy w frustracji, spotykam sąsiada: Grega. Przypadkowo zamówił piwo z Getira – czekamy na tego samego zawodnika. Pytam, dlaczego nie poszedł do naszego narożnego sklepu, prowadzonego przez Raja Patela, najbliższego nam lidera społeczności. Nie chciało mi się wychodzić z domu – to był długi tydzień, śmieje się Greg. Martwię się, że taki poziom wygody nie jest dla nas dobry, mówi. Czy programuje nasze mózgi, aby stać się naprawdę leniwym? Możliwie. Ale to lenistwo może napędzać wielomiliardowe fortuny dla tych, którzy kończą zwycięzcami w tym wyścigu. Jeśli fortuny są finansowane przez kupujących w supermarketach zamianę części swoich wydatków, niewielu będzie narzekać. Ale jeśli wyeliminuje to niezależne sklepy na rogu, to już inna sprawa. Następnym razem, gdy dzieci lub ja zechcemy czekoladę, myślę, że będziemy wędrować po ulicy, żeby dogonić Raja.
Dłuższa wersja tego artykułu pojawiła się po raz pierwszy w Opiekun . 2021 Guardian News & Media Limited