Recenzja The Garden Cafe: przysmak z zielonymi palcami
Restauracja Garden Museum ma bogatą historię - i prawdziwie sezonowe jedzenie


Muzeum i kawiarnia ogrodowa na południowym brzegu Tamizy zbudowane jest na uświęconej ziemi. Nie w przenośni, ale dosłownie: budowniczowie pracujący tam w zeszłym roku natknęli się na szczątki co najmniej pięciu arcybiskupów Canterbury, w tym Richarda Bancrofta, który nadzorował publikację Biblii Króla Jakuba.
Być może nie powinno to być całkowitą niespodzianką. Muzeum zajmuje St Mary-at-Lambeth, średniowieczny kościół obok Pałacu Lambeth, oficjalną rezydencję Bancrofta i jemu podobnych od XIII wieku.
Jednak dla ogrodników pochowani arcybiskupi grają drugie skrzypce w stosunku do dwóch innych stałych mieszkańców cmentarza.
Pierwszy, John Tradescant, starszy, był XVII-wiecznym ogrodnikiem i przyrodnikiem, który podróżował do arktycznej Rosji i północnej Afryki, walcząc z piratami, gdy zbierał nasiona i sadzonki do swojej kolekcji botanicznej. Drugi to jego syn, John Tradescant młodszy, który nie spadł daleko od drzewa. Jako główny ogrodnik Karola I importował rośliny i drzewa z amerykańskich kolonii i założył ogrody Domu Królowej w Greenwich.
Trzy wieki później zielonopalcy ojciec i syn zostali zbawcami kościoła Mariackiego. Stary kościół został zdekonsekrowany w 1972 roku, ofiarą upadku przemysłu i wyludnienia, a kilka lat później został zaplanowany do rozbiórki, kiedy Rosemary Nicholson odkryła groby Tradescant i prowadziła kampanię na rzecz przekształcenia go w muzeum historii ogrodnictwa.
To zdecydowanie miejskie miejsce, między Lambeth Road a nabrzeżem, musiało wydawać się dziwnym miejscem na wystawę ogrodniczą. Teraz, po pokoleniu gentryfikacji, to idealne miejsce na miejski ogród – i restaurację z widokiem.
W chłodne popołudnie pełne mgły i mlecznego słońca grube szklane ściany jadalni to mozaika światła i cienia w stylu Turneresque. Z przodu znajduje się Tamiza, z jednej strony ogród na dziedzińcu, w którym znajduje się grobowiec Tradescant, a z drugiej większy klin trawnika i ozdobny żywopłot. Za aleją o nagich gałęziach widać otwarte niebo, przerywane jedynie białymi wieżami Battersea Power Station.
Menu, podobnie jak budynek, obejmuje jego lokalizację. Wiele składników jest pozyskiwanych lokalnie – liście sałaty z Keats Community Urban Farm w Bexhill, chleb z The Snapery w Bermondsey – ale nie ma nic parafialnego w sposobie ich przygotowania. Szefowie kuchni Harry Kaufman (wcześniej z Lyle's i St John Bread & Wine) oraz George Ryle (z Padella i Primeur) czerpali inspirację z Włoch i Skandynawii, tworząc stale zmieniającą się kolekcję potraw.

Sałatka z gruszki, radicchio, sera Beenleigh Blue i orzechów włoskich jest instagramowa, ogród na talerzu. Ale przyjemnie jest jeść i patrzeć, bogactwo sera pochlebione delikatną słodyczą owoców, ostrością liści i chrupkością kandyzowanych orzechów. Burrata z cime di rapa – kremową mozzarellą z gorzkimi liśćmi rzepy, delikatnie duszoną w oliwie z oliwek – jest stonowana i czysta.
Główne danie z troci jest równie uporządkowane - i równie dobrze podane przez naturalny sauvignon blanc, który jest całkowicie bardziej ziemisty niż jego komercyjny kuzyn (większość z listy win jest organiczna lub naturalna). Ryba, gęsta i opalizująca, pochodzi z różowych ziemniaków jodłowych i brody mnicha, która wygląda jak samfir, ale ma smak szpinaku. Lekki sos maślany zapewnia nutę bogactwa i pikanterii - ale tylko podpowiedź.
To jedzenie w tonacji molowej, zimowe i pocieszające niczym zestaw w pudełku Scandi noir. To naprawdę restauracja sezonowa: wiosną i latem, gdy drzewa zaczną pączkować, a w menu pojawią się noworoczne żniwa, wszystko będzie zupełnie inne.
Garden Cafe, London SE1, jest otwarta codziennie w porze lunchu i kolacji we wtorki i piątki