Recenzja Kitty Hawk: Dom handlowy restauracji
Mając do dyspozycji bar, kawiarnię, restaurację i dania na wynos, w tej londyńskiej knajpce nie będziesz głodny

To pierwsza z pięciu restauracji firmy Wright & Bell, której nazwa, zapożyczona od Sir Alexandra Grahama Bella i braci Wright, jest oznaką jej ambicji. Jak jest Kitty Hawk , który odzwierciedla wspaniały stary budynek w pobliżu stacji Liverpool Street z pięcioma „działami gastronomicznymi” – dziwnie biurokratycznym terminem na określenie barów, kawiarni i restauracji. To powiedziawszy, śledzenie tego, co wszyscy robią, jest ćwiczeniem z logistyki.
Na przykład bar i kuchnia na parterze rozpoczyna dzień o 7 rano, od herbaty, kawy i klasycznych śniadań, tostów i ciastek po angielski. Gdy brunch się kończy o 11.30, przechodzi do płaskich pieczywa, suwaków i szaszłyków i trzyma je aż do zamknięcia.
Jak dotąd, tak proste. Ale jest też kawiarnia i cukiernia, które zajmują resztę parteru i od 7:00 do 19:00 oferują zupy, sałatki i kanapki, a także ciasta i inne słodkie smakołyki na wynos lub do zjedzenia. Od 19:00 do północy zamienia się na półmiski wędlin i serów.
Tymczasem na dole znajduje się restauracja otwarta od 11.30 do 22.30 oraz prywatna jadalnia, w której można napisać zasady.
Przyjeżdżam o 19.30, zastaję bar w pełnym rozkwicie i schodzę na dół do względnego spokoju restauracji. Pomimo lotniczej nazwy – Orville Wright odbył swój pierwszy lot w pobliżu Kitty Hawk w Północnej Karolinie w 1903 roku – wygląd jest bardziej morski niż lotniczy. Plecione liny podwieszają sufit, łagodząc to, co w innym przypadku mogłoby być dość przepastną przestrzenią.
Stek i skorupiaki to bliźniacze specjalności, więc zamawiam przegrzebki i rumsztyk Ashdale, dojrzewający przez 35 dni. Cała wołowina pochodzi z rodzinnej firmy West Country, która hoduje bydło na otwartych polach uprawnych.
Kuchnie mogą być skąpe z przegrzebkami, ale ta nie jest. Pulchne i opalizujące skorupiaki przybywają z obfitym dodatkiem pancetty i groszku ogrodowego. Stek jest tak bogaty i pikantny, jak można się spodziewać po mięsie, które spędziło pięć tygodni na osiągnięciu szczytowej dojrzałości. Sos Bordelaise, słodko-słona redukcja z czerwonego wina, bulionu wołowego i szpiku kostnego, wydobywa z niego to, co najlepsze.
Niezwykłą odmianą puddingów jest owoc - aczkolwiek najedzony ogniem i alkoholem. Wytacza się z kuchni na mobilnym piecu, na którym jest karmelizowany, polany wódką i podpalony. Płomienie zatrzymują się tuż przed ozdobną liną, co jest równie dobre. Tlące się konopie mogą przyciągnąć niewłaściwy tłum.
Kitty Hawk, 11, 13 i 14 South Place, Londyn EC2