Czy mieszkalnictwo powinno być znacjonalizowane?
W obliczu ogólnokrajowego kryzysu mieszkaniowego zaczynają pojawiać się radykalne rozwiązania

Chris J Ratcliffe/Getty Images
Długo zaniedbany przez kolejne rządy kryzys mieszkaniowy w Wielkiej Brytanii szybko staje się jednym z najbardziej palących problemów politycznych, z jakimi boryka się kraj.
W spóźnionej próbie rozwiązania problemu niedostatku niedrogich domów kanclerz Philip Hammond zobowiązał się do zwiększenia liczby nowych domów do 300 000 rocznie do połowy lat 20. XX wieku, co było reklamowane jako największy roczny wzrost podaży mieszkań od 1970 roku.
Aby to zrobić, powiedział w swoim budżecie na 2017 rok, rząd zapewni co najmniej 44 miliardy funtów finansowania kapitałowego, pożyczek i gwarancji na wsparcie brytyjskiego rynku mieszkaniowego w ciągu najbliższych pięciu lat.
Środki te były następstwem apeli deputowanych z całego spektrum politycznego, w tym niektórych wyższych członków gabinetu, aby zerwać z oszczędnościami i sfinansować masową ekspansję w budownictwie mieszkaniowym, zgłoszono Opiekun .
Niestety w tej wizji jest wiele luk – pisał John Harris w: Opiekun ostatni rok; nie tylko podstawowe przekonanie torysów, że jedyne domy, o których warto mówić, powinny być kupowane i sprzedawane prywatnie, odzwierciedlone w marnej ilości rzekomo socjalnych mieszkań dodanych do zasobów Anglii w tym samym okresie.
W 2017 roku oficjalne dane ujawnił, że liczba gospodarstw domowych w Anglii w nagłych wypadkach osiągnęła 77 240, co stanowi wzrost o 60% od marca 2011 roku.
Tymczasem mediana ceny płaconej za nieruchomość mieszkalną wzrosła o 259% w latach 1997-2016, ponieważ mediana indywidualnych rocznych zarobków wzrosła o zaledwie 68% w tym samym okresie.
Doprowadziło to do apelu o bardziej radykalne rozwiązania problemu rosnącego niedoboru mieszkań.
W zeszłym roku poseł Partii Pracy Lloyd Russell-Moyle zasugerował, że właściciele domów, którzy się sprzedają, powinni zostać zmuszeni do oferowania swoich nieruchomości radom w ramach wysiłków zmierzających do objęcia mieszkań pod kontrolą państwa.
Zwracając się do wiecu przeciwko oszczędnościom, poseł Brighton Kemptown poszedł dalej i ujawnił, że jego partia nakaże masowe przymusowe zakupy dawnych domów komunalnych sprzedanych w ramach programu Torysów „Prawo do kupowania”. Słońce zgłoszone.
Gazeta napisała: Rewolucja „prawa do kupowania”, pozwalająca ludziom kupować swoje domy komunalne, była podstawą premiera Margaret Thatcher, ale pod niepokojącą wizją tej posłanki, zegar zostałby cofnięty do ery masowej własności państwowej nieruchomość, która ma mrożące krew w żyłach echa byłego Związku Radzieckiego.
Chociaż w prasie znalazł się pod pręgierzem, pomysł renacjonalizacji brytyjskich zasobów mieszkaniowych znalazł pewne poparcie w środowisku biznesowym.
Chris Blythe, dyrektor naczelny Chartered Institute of Building, wezwał do utworzenia krajowego organu mieszkaniowego, który przejmie odpowiedzialność za dopasowanie popytu na mieszkania do podaży w całym kraju.
Biorąc pod uwagę trwające niepowodzenie rynku prywatnego, taki organ państwowy miałby strategiczną kontrolę nad planowaniem i byłby krajowym deweloperem mieszkaniowym uprawnionym do zapewniania tanich, wysokiej jakości domów, napisał Blythe w Badania i innowacje w budownictwie .
Nazywając tanie mieszkania cennym zasobem krajowym, powiedział, że Wielka Brytania powinna pójść za własnym przykładem, oferując państwową edukację i opiekę zdrowotną oraz traktować mieszkanie jako podstawowe prawo.
Podczas gdy sprzeciw wobec tak śmiałego posunięcia pozostaje silny w Wielkiej Brytanii, obywatele kontynentu biorą sprawy w swoje ręce.
W obliczu gwałtownie rosnących czynszów w Niemczech (wzrost o 20% w samym Berlinie w 2017 r.) powstała kampania obywatelska pod nazwą Deutsche Wohnen & Co Enteignen. W przyszłym miesiącu zaczną zbierać podpisy w celu przeprowadzenia referendum, które może doprowadzić do renacjonalizacji nawet 200 000 mieszkań komunalnych, które wcześniej zostały sprzedane właścicielom korporacyjnym.
Zaskakująco, ponad 50% berlińczyków uważa to za rozsądne a jeśli się powiedzie, może stanowić precedens prawny dla innych miast, które wzywają do nacjonalizacji jako nowoczesnego i uzasadnionego rozwiązania ich kryzysów mieszkaniowych, pisze Joanna Kusiak, pracownik naukowy zajmujący się urbanistyką na Uniwersytecie w Cambridge.
Pisanie w Rozmowa , mówi: Mogłoby to również wywołać zmiany w prawie międzynarodowym, wzmacniając inicjatywy legislacyjne, które postrzegają mieszkalnictwo jako prawo człowieka, zasób strategiczny lub globalne dobro wspólne.