Blackstar Davida Bowiego: jazz, zemsta i… Państwo Islamskie?
Fani Bowiego powinni spodziewać się nieoczekiwanego, ponieważ krytycy chwalą nowy album jako „nadzwyczajny”

Najnowszy album Davida Bowiego, Blackstar, który ma się ukazać 8 stycznia w jego 69. urodziny, już przyciągnął uwagę recenzentów – mówią, że jest niezwykły.
25. album Bowiego został nagrany w studiu Magic Shop w Nowym Jorku z lokalnymi muzykami jazzowymi, prowadzonymi przez saksofonistę Donny'ego McCaslina. Album zawiera siedem piosenek i podobno czerpie z tak różnych wpływów, jak artysta hip-hopowy Kendrick Lamar, A Clockwork Orange, tragedia zemsty, a może nawet powstanie Państwa Islamskiego. Toczący Kamień .
Utwór tytułowy został wydany jako singiel pod koniec listopada i został wykorzystany jako motyw przewodni napadowego serialu Sky Atlantic The Last Panthers. Trwa dziesięć minut i zawiera śpiewy gregoriańskie, soul, elektronikę i niesamowity wokal Bowiego.
Lider zespołu Donny McCaslin twierdził, że piosenka została zainspirowana rozwojem IS, ale później zaprzeczył temu rzecznik Bowiego.
Daniel Kreps w Toczący Kamień napisał: „Muzyka przypomina posępne, nawiedzone partie instrumentalne z drugiej połowy albumu Bowiego Heroes z 1977 roku, zanim złowieszczy rytm wtrąca się w umierające sekundy tematu The Last Panthers”.
Drugi singiel, Lazarus, właśnie wydany, pojawia się również w nowojorskim musicalu Bowiego o tym samym tytule, o którym mówi się, że jest jednym z najgorętszych biletów w mieście.
Wielu krytyków wysłuchało albumu przed jego oficjalnym wydaniem i mówi, że fani powinni spodziewać się nieoczekiwanego.
Alexis Petridis w Opiekun , nazywa album „nieoczekiwanym skrętem w lewo”. Utwory z albumu opisuje na przemian jako „niezwykle imponujące”, „wyzywające” i „niesamowicie piękne”.
Utwór tytułowy, niezależnie od tego, czy jest inspirowany IS, czy nie, wywołuje „przerywane poczucie strachu” i jest z kolei „wspaniały, niepokojący i całkowicie zagmatwany”, mówi Petridis. Dodaje, że album pokazuje, jak niepoznawalny jest artysta Bowie, a wszystko to jest wykonane z „godnym pozazdroszczenia spokojem, który tylko pogłębia tajemnicę”.
Neil McCormick, w Codzienny Telegraf , mówi, że Blackstar jest „niezwykły”. Jak mówi McCormick, przy pierwszym przesłuchaniu albumu brzmi to tak, jakby najstarszy futurolog rocka odkurzył swój saksofon i „gone jazz”.
Ale to, co stworzył Bowie, nie jest czymś, co każdy fan jazzu rozpoznałby „i jest tym lepsze”, dodaje McCormick, który mówi, że „intrygujący eksperyment” Bowiego przybiera dziką, abstrakcyjną formę free jazzu i próbuje zamienić go w piosenki.
McCormick podsumowuje, nazywając Blackstar „bogatym i dziwnym” albumem, który „odmawia ustąpienia po kilku przesłuchaniach”. Sugeruje, jak mówi, że jak współczesny Lazarus popu, „Bowie dobrze i naprawdę wrócił z zaświatów”.