Idealny czas: Scott Brash o tym, dlaczego skoki przez przeszkody są sportem precyzyjnym
Więź między człowiekiem a koniem brzmi jak przyjaźń między dwiema upartymi duszami, mówi Referent Rolex

Scott Brash nie jest człowiekiem whisky. Świadczy o tym imponująca kolekcja zapieczętowanych butelek w kuchni Szkota, która służy również jako wizytówka jego licznych pucharów mistrzowskich, medali i fotografii zwycięskich.
„Szczerze mówiąc, nie podoba mi się to”, mówi Brash o swojej nietkniętej skrytce. Nie chcąc jednak brzmieć niewdzięcznie w związku z prezentami, dodaje: „Są bardziej na pokaz”.
Cicho mówiący jeździec urodził się i wychował w mieście Peebles w Scottish Borders, ale przeniósł się na południe, aby skrócić czas przejazdu swoich koni na zawody w Europie. Jego dom w stylu rancza w West Sussex był dawniej rezydencją Katie Price, byłej modelki glamour i miłośniczki kiczu. „Myślę, że pozbyłem się teraz większości różu”, mówi ze śmiechem.
Brash po raz pierwszy zdobył międzynarodowe uznanie, zdobywając złoty medal na Igrzyskach Olimpijskich 2012 w Londynie, dosiadając Hello Sanctos, który od tego czasu stał się samodzielną supergwiazdą koni. We wrześniu ubiegłego roku duet wykonał pozornie niewykonalne zadanie wygrania wszystkich trzech turniejów CP International – inaczej znanych jako Rolex Grand Slam – w Genewie, Akwizgranie i Calgary.
Hat-trick zapewnił miejsce w księgach historii zarówno człowiekowi, jak i zwierzęciu; niektórzy komentatorzy, w tym sam Brash, spekulują, że takie zwycięstwo prawdopodobnie nie powtórzy się przez dziesięciolecia. „Nie zdziwiłbym się, gdybyś musiał poczekać kolejne 100 lat, zanim to się powtórzy”, mówi Brash, radośnie dodając: „Ale chcę wszystko wygrać. Jestem pod tym względem dość chciwy.
Dotrzymując słowa, Brash nie spoczął na laurach: w zeszłym miesiącu stał się dopiero drugim kolarzem w historii, który odniósł kolejne zwycięstwa w Grand Prix podczas etapu CP International w Calgary, prezentowanego przez firmę Rolex. Naznaczył to zamachem stanu dla siebie i swojej 15-letniej klaczy Urszuli XII, która w ciągu ostatnich dwóch lat została uszkodzona przez kontuzję. „Jestem absolutnie w siódmym niebie dla konia” – powiedział. Taka pochwała dla jego koni pełnej krwi była powszechna od wczesnych lat Brasha, startującego w międzynarodowych zawodach Home Pony. „Nasz sport jest zupełnie inny, ponieważ jest żywym zwierzęciem” – mówi. „Nie możemy powiedzieć, co jest z nimi nie tak w danym dniu. To się nie zdarza z rakietą tenisową.

Portret Scotta Brasha
Chronione prawem autorskim
Brash szanuje swoje zwierzęta, uważając, że po zwycięstwie powinny one otrzymać taką samą pochwałę jak jeździec. Rzeczywiście, więź między człowiekiem a koniem brzmi jak przyjaźń między dwiema upartymi duszami. „Pokłóciłem się z moimi końmi”, mówi ze śmiechem. „Czasami mogą nie chcieć iść tam, gdzie chcę, bo się boją. Musisz być z nimi silny. Ale kiedy już przez to przejdą, musisz dać im do zrozumienia, że to ich nie skrzywdziło.
Jeździec dorastał wśród koni i jako chłopiec marzył o zostaniu światowej klasy skoczkiem. Jego ojciec, budowniczy i jeździec-amator, rozbudzał ambicje młodego Scotta, budując własne stajnie i inwestując w konia, który miał mu pomóc zabłysnąć na etapie skoków przez przeszkody. „Tata pomógł mi zdobyć mojego pierwszego konia, Intertoy Z, który odniósł zwycięstwa w Grand Prix na całym świecie. Bez tego konia nie sądzę, żebym kiedykolwiek spotkał moich właścicieli.
Brash odnosi się do swoich dobroczyńców, Lorda i Lady Harris oraz Lorda i Lady Kirkham, którzy zwerbowali jeźdźca w 2011 roku i kupili Hello Sanctos za zgłoszone 2 miliony euro, aby dać mu najlepszą szansę na zdobycie złota w Londynie 2012. Inwestycja się opłaciła i Sanctos wciąż ma przed sobą długą karierę.
„Sprawia, że jesteśmy tak dumni i nic nam nie jest winien” – mówi Brash o swoim czworonożnym sojuszniku. „Musisz mieć świetne partnerstwo ze swoim koniem. Nie możesz tego kupić. Ode mnie zależy, czy ich nauczę, ale koń musi najpierw mieć tę umiejętność.
Skoki przez przeszkody mogą być sportem precyzyjnym, ale Brash przyznaje, że jego droga do sukcesu została ułatwiona dzięki wsparciu jego rodziny, mentorów i powierników. „Ty sam sobie poszczęścisz, ale też musisz mieć szczęście w życiu” – mówi. Szczęście to słowo, którego Brash często używa podczas naszego wywiadu, co przeczy jego stalowej determinacji na międzynarodowym ringu. Mając zaledwie 30 lat, wydaje się, że wciąż przyzwyczaja się do wagi swoich osiągnięć, które teraz obejmują wybór na Rolex Testimonee, elitarną grupę sportowców, którzy osiągnęli sukces w swojej dziedzinie. „Nigdy nie sądziłem, że mi się przydarzy, że zostanę świadkiem firmy Rolex. To znaczy, zdarza się to Jackie Stewart, Rogerowi Federerowi… To było jak sen” – mówi.
Podczas gdy jego ostatnie zwycięstwo przyniosło mu fajny 1 milion dolarów, Brash ma na celu trofea, a nie wielkie czeki. „Ludzie mówią o pieniądzach, ale nie o to chodzi. Chodzi o tytuły i zdobycie Grand Prix. Robienie czegoś, czego nie zrobił żaden inny jeździec, jest tym, czego chce każdy jeździec.
Być może jednak nie będziemy musieli czekać kolejne stulecie na kolejny potrójny triumf Wielkiego Szlema.