Andy Murray odradza się na Australian Open jako droga do ostatecznego kuszenia
Mistrz Wimbledonu uderza potężnym bekhendem, aby zniszczyć Soedę po powrocie po kontuzji

2014 Getty Images
ANDY MURRAY wrócił do tenisa wielkoszlemowego podczas Australian Open i rozpoczął tam, gdzie zakończył zeszłego lata, pokonując swojego przeciwnika z pierwszej rundy, Go Soedę, w setach z rzędu w czasie poniżej 90 minut. Mistrz Wimbledonu wygrał 6-1, 6-1, 6-3 w swoim największym meczu od wrześniowej operacji kręgosłupa i wyglądał dobrze. Świat nr 4 „nie mógłby prosić o znacznie lepsze ponowne wprowadzenie” do wielkiego czasu, mówi Opiekun i „bawił się swobodą i precyzją”, aby złagodzić obawy o swoje plecy. „Prawie każdy dział gry Murraya klikał, pomimo temperatur, które oscylowały wokół 40 stopni”, dodaje gazeta. „Wyglądało na to, że nigdy go nie było”, mówi Codzienny Telegraf . „Właściwie to było lepsze. Murray był nowym człowiekiem, niemal dosłownie, gdy przelatywał obok Go Soeda w mistralu pełnych serwów i jadowitych zwycięzców bekhendu. Szczególnie zachęcający był jego bekhend, strzał, na którym Murray kiedyś polegał, ale miał problemy z zagraniem przed operacją. „Ten strzał wrócił dzisiaj i to w pik”, mówi Telegraph. „Wymaga to szczególnej kombinacji obrotów i pędu do przodu, które do niedawna powodowały, że Murray trzymał się za biodro”. Murray był tak imponujący, że niektórzy obserwatorzy patrzą nawet w przyszłość na późniejsze etapy turnieju. „Na koniec można było podziwiać tylko część tenisa, który wyprodukował”, pisze Neil Harman w Czasy . „Nikt w erze Open nie wygrał Australian Open, przegrywając w trzech finałach, ale jak odkryliśmy w ciągu ostatnich kilku lat, Murray raczej lubi stojącą konwencję na głowie”. Jego droga do dalszych etapów wydarzenia wydaje się otwierać, zauważa Codzienna poczta . Murray spotyka francuskiego kwalifikatora i leworęcznego Vincenta Millota, który w drugiej rundzie uplasował się 155 miejsc poniżej Soedy, podczas gdy jego potencjalny przeciwnik w czwartej rundzie, John Isner, został zmuszony do wycofania się z meczu pierwszej rundy ze Słowakiem Martinem Klizanem. Sam Murray wydawał się później optymistyczny. „Kiedy nie grałeś przez jakiś czas, wcześniej jesteś dość zestresowany. Jutro poznam następstwa – przyznał. „Zawsze miałem tu dobre wsparcie, trzy finały i półfinał. Ale brakuje mi trochę treningu meczowego i potrzebuję wszelkiego wsparcia kibiców, jakie mogę uzyskać. Grałem w jednych z najlepszych tenisowych w mojej karierze i to jeszcze nie było wystarczająco dobre. Mam nadzieję, że tak będzie i tym razem.