Tour de France: czy Wielka Brytania stała się narodem rowerzystów?
Miliony okazały się oglądać otwierające etapy wyścigu w Anglii, ale kolarzom wciąż brakuje akceptacji

Oli szalik / obrazy Getty
Po „najwspanialszym” z wielkich odlotów przez Yorkshire i na południe do Londynu, Tour de France powrócił na kontynent, ale wpływ wyścigu po tej stronie kanału La Manche nie zostanie szybko zapomniany.
Mówi się, że aż pięć milionów ludzi obejrzało wyścig na dwóch etapach w Yorkshire, podczas gdy trzecia odsłona z Cambridge do Londynu wczoraj przyciągnęła do stolicy większe tłumy niż szosowy wyścig olimpijski w 2012 roku.
„Brytyjska publiczność wykazała się ogromną pasją do jazdy na rowerze w ciągu ostatnich trzech dni i bardzo chcielibyśmy zobaczyć Tour z powrotem w Wielkiej Brytanii” – powiedział dyrektor wyścigu Christian Prudhomme, a mówi się o rozpoczęciu wyścigu w Edynburgu w ciągu najbliższych kilku dni. lat.
Nieobecność Marka Cavendisha, kontuzjowanego pierwszego dnia, oraz Bradleya Wigginsa, który opuścił zespół Sky, nie odstraszyła widzów, którzy widzieli Niemca Marcela Kittela wygrywającego trzeci etap w The Mall.
Popularność trasy to „wspaniała wiadomość”, pisze Jonathan Liew w Codzienny Telegraf . „Szczególnie dla tych, którzy pamiętają czasy nie tak dawne, kiedy kolarstwo było niekochane, wyszydzane jako coś, co robili ekscentrycy i Liberalni Demokraci”.
Dziś jest zupełnie inaczej. „Na podstawie tych dowodów na poboczach tego kraju widać szalejące pragnienie brytyjskiego kolarstwa. Repliki koszulek Team Sky były legionami; wzgórza ożyły dźwiękiem Froomeya.
Ale okazało się, że nie tylko zagorzali. Liczba nie-rowerowców, którzy kupili udział w wydarzeniu, była prawdziwym plusem, mówi Pete Muir, redaktor Rowerzysta czasopismo. Trasa w Yorkshire była wysadzana „rodzinami i grupą przyjaciół, którzy po prostu chcieli być częścią czegoś wyjątkowego”, powiedział The Week. „Jeśli emocje związane z widowiskiem Tour zachęciły nawet część z nich do wyciągnięcia starych rowerów z szopy i rozpoczęcia pedałowania, to wszystko było tego warte. Im więcej ludzi będzie jeździć na rowerze, tym więcej postaw w Wielkiej Brytanii zmieni się wobec rowerzystów”.
Wydaje się, że zmiana wisi w powietrzu. Pisanie w Opiekun , Sean Ingle zauważa, że Londyn, podobnie jak Yorkshire, został „urażony” wycieczką, która wywołała wśród widzów „oddech podekscytowania, żywy wiwat i ciągły podziw”.
Dodaje jednak: „Ci w niedzielnej najlepszej lycrze mogą mieć tylko nadzieję, że miłość okazywana rowerzystom w poniedziałek będzie trwać 365 dni w roku. Ci, którzy organizują wyścigi szosowe w Wielkiej Brytanii, wiedzą, że stosunek do kolarstwa wciąż pozostaje daleko w tyle za większością Europy”.
Sprawy się poprawiają, mówi Glenn Moore w Niezależny . „Był czas, kiedy rowerzyści, którzy odważyli się ścigać po angielskich drogach, robili to w przebraniu, a nie z lycry… Teraz okolica płonie w weekendowe poranki z rumianymi twarzami i jaskrawym kolorem Mamils”.
Nie zgadza się jednak z twierdzeniem Dave'a Brailsforda, że Wielka Brytania jest obecnie „narodem kolarskim numer jeden” na świecie. „Pokojowe współistnienie” użytkowników dróg zajmie trochę czasu, ale „takie dni jak te przyspieszą ten proces”, mówi.
W międzyczasie Wielka Brytania może odpocząć, wiedząc, że jest „narodem wielkich obserwatorów sportu”.