Recenzja Bloomsbury Street Kitchen: z Med do Japonii przez WC1
Dania kuchni śródziemnomorskiej i japońskiej dobrze ze sobą współgrają w modnej oprawie bez dodatków

Uważa się, że zarówno dieta śródziemnomorska, jak i japońska są głównymi czynnikami przyczyniającymi się do długowieczności ich obywateli.
Naukowcy sugerują, że obie kuchnie mają nieodłączne korzyści zdrowotne. Ale jeśli wizyta The Week Portfolio w nowej kuchni Bloomsbury Street Kitchen jest czymś wartym obejrzenia, może istnieć o wiele prostsze wytłumaczenie: jedzenie jest tak dobre, że warto przy nim zostać.
Menu à la carte tej restauracji z dwoma rodzajami kuchni jest podzielone na środku, z daniami kuchni śródziemnomorskiej po lewej i japońską po prawej.
Ale najpierw kosmopolityczne menu koktajlowe. Zaczęliśmy nasz lunch od drinków w barze na końcu jasnej i przestronnej restauracji Bloomsbury Street Hotel. Zmierzyłem się z mocnym Cereza Negroni, a następnie klasycznym Espresso Martini, podczas gdy letnia brzoskwinia i rabarbar Bellini trafiła na stół.

Obsługa była bez zarzutu od momentu przybycia: spokojna i kompetentna, przyjazna, ale nie przesadna. Pracownicy byli uprzejmi; kiedy udało mi się elegancko wysączyć łyk cytryny i mięty po mojej brodzie, w ciągu kilku sekund pojawił się kelner z serwetką i zaproponował ją tak, jakby jego przybycie było czysto spontaniczne, a nie tylko dlatego, że zauważył moje nieszczęście.
Po napojach przeszliśmy przez restaurację i usiedliśmy przy naszym stole obok dużych donic z terakoty w wewnętrznym ogrodzie ziołowym. Nieraz poddawałam się pokusie wcierania liści lawendy między palcami, by cieszyć się prowansalskim zapachem.
Kiedy poprosiłem naszego kelnera, aby zasugerował kilka małych talerzy, bez wahania wybrał kilka ulubionych.
Pierwszą rekomendacją, która się pojawiła, był talerz chipsów miso z rozgniecionym awokado, przeznaczony dla mojego wegetariańskiego partnera kulinarnego, ale szybko przydzielony do listy udostępniania po tym, jak oferta spróbowania jednego zamieniła się w negocjacje w sprawie reszty. Musiałem oddać kilka drogocennych frytek halloumi z dressingiem tzatziki i miętą kolendrową.

Dzielenie się małymi talerzami z wegetarianinem naprawdę daje możliwość pokazania swojego prawdziwego charakteru - hojna dusza z pewnością wybrałaby w całości z gamy dań przyjaznych dla wegetarian.
Dlatego powinnam czuć się strasznie winna, gdy przegryzałam chrupiącą osłonkę ciasta moich jagnięcych kęsów, wygrzebywałam widelce kremowego pieczonego homara z miski z muszelek i delikatnie rozrywałam kawałki słonego i znakomicie doprawionego kurczaka. Ale nie zrobiłem. Po prostu czułem się bardzo, bez zastrzeżeń dobrze.
Spotkanie dwóch różnych kuchni przebiegło dobrze. Wybraliśmy wybór zarówno z Japonii, jak i Morza Śródziemnego, od typowego dla śródziemnomorskiego homara i krewetki królewskiej w kremie z parmezanu z papryczką chili, po bez wątpienia japoński pieczony bakłażan w polewie goma.

Klimatyzacja w naszym rogu restauracji była nieco zbyt niska podczas naszej wizyty, ale na szczęście jedzenie było gorące. Kurczak pieczony z chili i cytryną pojawił się skwiercząc na liściu bananowca wzniesionym nad grillem Bincho ozdobionym japońskim pismem.
Na koniec podzieliliśmy się tatinem z gruszkowo-jabłkowym tarte z tahitańskimi lodami waniliowymi oraz jogurtem i sernikiem z białej czekolady z sorbetem z węgla aktywnego.
Jasna biel sernika umiejętnie kontrastowała na talerzu z głęboką czernią sorbetu, a subtelna kwaskowatość jogurtu sprawiała, że deser nie był zbyt bogaty ani zbyt słodki.
Tarte tatin była przepięknie lekka i klasycznie francuska – łatwo było sobie wyobrazić, że cieszymy się nią na Lazurowym Wybrzeżu, a nie rzut kamieniem od słynnych londyńskich teatrów.
Otoczenie było czyste, stylowe i nowoczesne w całym tekście. Nie wiem, czy mówi to więcej o restauracji, czy o mojej partnerce z jadalni io mnie, że oboje byliśmy na tyle pod wrażeniem wystroju łazienki, że zrobiliśmy sobie zdjęcia, żeby się nawzajem pokazać.

Gdy kelner podszedł, żeby sprzątnąć nasze ostatnie talerze, zapytałem, czy przegapiliśmy któryś z jego ulubionych. Zastanowił się przez chwilę, zanim zaproponował włoską bezę z musem kokosowym, galaretką z białego rumu i sorbetem ananasowym.
Następnym razem, powiedziałem. I będzie następny raz.
Kuchnia przy ulicy Bloomsbury , Londyn WC1