Nowa wiadomość potrzebna policji: możesz uciekać - ale nie możesz się ukryć
Raport HMIC potwierdza dowody publiczne: im częściej spotykamy policję, tym mniej jej ufamy

Getty
ŁATWO JEST, gdy oskarżenia policji o nadużycia w sztuce lekarskiej spadają szybko wraz z jesiennymi liśćmi, by spisać na straty wszystkich 120 000 mężczyzn i kobiet ubranych na niebiesko jako skażonych złym postępowaniem tych, którzy zostali przyłapani: Stephena Lawrence'a; Hillsborough; plebs; tajniacy uprawiający seks z działaczami politycznymi; pomyłki wymiaru sprawiedliwości podczas strajku górników.
Ten katalog najważniejszych spraw, przedstawionych w tym tygodniu w jego pierwszy raport Toma Winsora, naczelnego inspektora policji w Anglii i Walii, zaszkodził reputacji policji w Anglii i Walii do tego stopnia, że 30 lat temu większość uważałaby to za niemożliwe.
Ale korzenie rozczarowania tkwią w przeszłej nierzeczywistej wierze w policję. Kilkadziesiąt lat temu ci, którzy mieli niewiele wspólnego z policją, żywili przekonanie, że ludzie, którzy przywdziewali mundury serżera i złożyli przysięgę wierności władcy, byli rasą odrębną: nieprzekupni, uczciwi, kierujący się wyłącznie dobrem publicznym, odważni, wysocy nastawiony.
Prawda, której doświadczyło wielu odbiorców praktyk policyjnych, takich jak „werbalizowanie” – wymyślanie obciążających uwag i przedstawianie ich jako dowodów – była taka, że funkcjonariusze byli i zawsze byli tak samo zdolni do niewłaściwych zachowań, jak reszta z nas. Ale ponieważ cieszył się zaufaniem establishmentu, podlegali ograniczonemu nadzorowi – w ten sposób dopuszczano się nadużyć.
Klasy średnie, których głównym kontaktem z glinami było wezwanie ich, gdy włamywacz włamał się, zaczęły budzić się z omylnością policji, gdy bardziej zaangażowały się w życie poprzez wykroczenia drogowe i gdy ich nastoletnie dzieci zostały oskarżone o przestępstwa narkotykowe. Łuski spadły im z oczu.
Badania Badanie przeprowadzone przez London School of Economics ujawniło, że im większy kontakt opinia publiczna miała z policją, tym mniej jej ufali i tym mniej mieli zaufania. Było to przeciwieństwem doświadczenia, jakie ludzie mieli z innymi służbami publicznymi, takimi jak NHS, gdzie większość czuje się bardziej pozytywnie po osobistym kontakcie.
Opinia publiczna zdała sobie sprawę, że policja to nie tylko odrębne plemię, ale – jak wszystkie plemiona – że są owinięci w kulturę, która bardziej ceni lojalność niż uczciwość. Panował – i pozostaje – klimat zmowy. Kiedy powiedziano mu, że kolega wyszedł poza linię, pierwszą reakcją większości funkcjonariuszy było albo zatuszowanie sprawy (do niedawna policja mogła porównywać notatki przed napisaniem zeznań) albo próba uzasadnienia nieuzasadnionego.
Wymyślali dla siebie wymówki, których nigdy by nie zaakceptowali od tych, których pilnowali. Kiedy pisałem o komputerze osobistym, który widziałem, jak molestował świadka, bardzo wysoki rangą funkcjonariusz argumentował, że mężczyzna mógł cierpieć z powodu stresu związanego z wcześniejszym paskudnym incydentem lub niepokojem domowym. Zapytałem, czy przyjąłby to jako wymówkę bardzo agresywnego urzędnika bankowego?
To właśnie wsparcie z góry w drobnych sprawach doprowadziło do poczucia bezkarności wobec wielkich. To, co zaczyna się jak incydent znany policji – na przykład dźgnięcie nożem czarnoskórego nastolatka na londyńskiej ulicy – może teraz szybko przerodzić się w katastrofę w stylu Lawrence'a, nie tylko dla ofiar, ale także dla policji.
Policja nie lubi ingerencji z zewnątrz: wielu było niezadowolonych z powołania Toma Winsora, który objął stanowisko głównego inspektora bez żadnego doświadczenia policyjnego; wielu jest niezadowolonych, że osoby z zewnątrz muszą teraz wstąpić do policji w randze nadinspektora; wielu równie urażonych przyspieszoną promocją. Stare sposoby zapewniały, że wyżsi funkcjonariusze przyswoili sobie kulturę, a zatem – w kategoriach policyjnych – byli „bezpieczni” w przypadku oskarżeń o nadużycia.
Potrzebujemy policji: nawet najzagorzalszy krytyk udaje się do łóżka szczęśliwy, wiedząc, że lokalna policja jest za 999 telefonem, jeśli zajdzie taka potrzeba. Policja powinna być (i w większości jest) spoiwem spajającym społeczeństwo.
Ale potrzebujemy ich, aby byli lojalni wobec koncepcji sprawiedliwości, a nie wobec siebie. Próżno mówić beztrosko, że zdecydowana większość oficerów jest uczciwa, pracowita, zaangażowana i odważna, tak jak pan Winsor. Tak, ale kto lepiej spałby w swoich łóżkach podczas epidemii przestępczości, gdyby powiedziano mu, że ogromna większość ludzi na ulicy nie zamierza ich napaść ani włamać?
Krytycy mają teraz policję tam, gdzie chcą, a winni wykroczeń w dokach (przynajmniej opinii publicznej). Kolejnym zadaniem jest uświadomienie wszystkim funkcjonariuszom, że ich działania są pod stałą, należytą kontrolą („dziennikarstwo obywatelskie”, iPhone w każdej ręce, pomaga). Niewiele ciemnych zakamarków pozostaje dla gliniarzy.
O poszukiwanych przestępcach mówi się, że mogą uciekać, ale nie mogą się ukryć: być może jest to hasło, które sama policja powinna teraz pamiętać, wykonując swoje żywotne obowiązki.