Anna Nicole - recenzje „wybuchowego” odrodzenia opery
„Wspaniałe” odrodzenie historii Anny Nicole Smith w Royal Opera równoważy patos, humor i obrzydliwość

Bill Cooper
Co musisz wiedzieć
W Royal Opera House w Covent Garden otwarto wznowienie opery Anna Nicole z 2011 roku. W operze Marka-Anthony'ego Turnage'a libretto autorstwa Richarda Thomasa, współtwórcy przeboju Jerry Springer: Opera.
Opowiada historię życia i tragicznej śmierci Anny Nicole Smith, młodej samotnej matki z Teksasu, której pragnienie bycia sławną sprawia, że zostaje striptizerką, poślubia osiemdziesięcioletniego miliardera i zostaje modelką Playboya. Wkrótce dowiaduje się, że jej celebrytka ma swoją cenę wyzysku, ingerencji mediów i uzależnienia od pigułek.
Richard Gerard Jones reżyseruje obsadę, w której występuje holenderska śpiewaczka operowa Eva-Maria Westbroek jako Anna Nicole Smith. Działa do 24 września.
Co lubią krytycy
To „wspaniałe” odrodzenie jest, jeśli w ogóle, muzycznie silniejsze i emocjonalnie głębsze niż oryginał, mówi Rupert Christiansen w Codzienny Telegraf . To wysokooktanowa, beztroska przejażdżka przez niebezpieczne, ale ekscytujące terytorium, które „trafia w dziesiątkę, czego innym współczesnym operam brakuje o milę”.
Ta „ekstrawagancka i genialna” produkcja, energicznie wskrzeszona, przykuwa uwagę wizualną, mówi Hilary Finch w Czasy . Eva-Maria Westbroek daje jej sporo w tytułowej roli, podczas gdy Antonio Pappano dyrygujący kunsztowną partyturą Turnage'a uruchamia wir mrocznego humoru, absurdu i wyzysku, który wiruje przez cały wieczór.
Westbroek wspaniale wydobywa patos Nicole, a „Libretto Richarda Thomasa opowiada tę nędzną historię nieprzyzwoicie dobrze”, mówi Kate Kellaway w Opiekun . Ale to, co daje operze siłę, to uporczywy rozdźwięk między partyturą a tematem: inteligentna pilność w przeciwieństwie do przerażającej bezmyślności i obrzydliwej groteski.
Czego im się nie podoba
To bardzo dobrze zrobione, ale czas nie był łaskawy dla tej okropnej opowieści, mówi Tim Ashley w Opiekun . Libretto Richarda Thomasa nie może już wywoływać takiej szokującej i chichotanej reakcji, jak kiedyś, więc „jesteśmy bardziej świadomi opery jako lubieżnej, raczej konwencjonalnej moralitetu” o rzekomo rujnującym połączeniu seksu, pieniędzy i ambicji.